poniedziałek, 13 stycznia 2014

23. Krew i Łzy.

Mieli już przekroczyć tę kamienną bramę, gdy na ich drodze stanęło dwóch ninja. Oczywiście nie pokazali się oni tak, jak to często robi Naruto, byłoby to bardzo nieodpowiedzialne... Tak więc zaczęli dość spokojnie,tzn, że drogę zagrodziła im mała kulka. Taka mała, czarna, niepozorna kulka, a jednak niebezpieczna...
Nie minęły dwie sekundy, a z tej małej kuleczki wydobywać się zaczął ciemny, dławiący dym. Gęsta chmura wprowadziła zamieszanie i zanim ktokolwiek się obejrzał po starszej pani nie było ni śladu. Najstarszy z obecnych zawołał swoim donośnym, acz lekko skrzeczącym głosem.
-Znajdźcie ich!! Nie możemy ich puścić!! Wszyscy którzy złożyli przysięgę zobowiązani są złapać zdrajców! Ruszajcie!!-Grupa żołnierzy rozbiła się na kilka mniejszych, trzyosobowych grupek, a każda z nich badała inny korytarz,  W pomieszczeniu został już tylko owy bardzo stary staruszek, wydający innym rozkazy. Jako jedyny musiał spostrzec, że nie uciekli oni daleko, a chowają się na suficie. Jednak czy był na tyle głupi by samemu stanąć naprzeciw dwóch ninja i jednej staruszce?
-Nie macie szans!-Uśmiechnął się w ich kierunku, ukazując jednocześnie swoją wyszczerbioną szczękę.-Mamy przewagę liczebną!-Na jego znak zza skał wyłoniło się trzech żołnierzy. Kankuro zerwał się by ich zaatakować jednak powstrzymała go ręka "tego mądrego"
-Nadal chcesz załatwiać wszystko pokojowo?-Warknął w jego kierunku lalkarz, a ciemnowłosy w odpowiedzi tylko głośno westchnął.
-To tylko przynęta, każda z grup, które weszły do korytarza tak naprawdę siedzi tuż za wejściem do poszczególnych tunelów. W ten sposób,  otoczyli nas.-Kankuro przygryzł wargę, co było typową dla niego oznaką zdenerwowania.
-Nie mogłeś pomyśleć o tym wcześniej??
-Przecież wszystko idzie według mojego scenariusza. . .-Te słowa wywołały zdziwienie na twarzy Kankuro.
-Co ty do cholery wymyśliłeś?-Ten nic nie odpowiedział, tylko tajemniczo się uśmiechnął. Jednak nie był to taki zwykły uśmiech,wydawało się jakby za jego pomocą chciał przekazać przyjacielowi jakąś wiadomość. Tylko jaką? Jednego Kankuro był pewny: On ma jakiś plan. Strateg Konochy nigdy nie działał bez planu, tylko czemu nic mu o nim nie powiedział.
-Czekaj tu na mój znak.-Odpowiedział równie tajemniczo.
-Nigdzie stąd nie odejdziesz, dopóki nie powiesz mi co chcesz zrobić.-Ten tylko westchnął i mruknął pod nosem coś typu "Jakie to upierdliwe", a następnie, niechętnie pozostał jeszcze chwilę w tym samym miejscu, upraszczając szatynowi swój plan.-Co?! Kiedy ty...-W odpowiedzi otrzymał tylko zadziorny uśmiech i mrugnięcie w iście filmowym stylu. Następnie członek potężnego klanu Nara zniknął mu z oczu ulatniając się niczym gaz z probówki.
Tuneli było pięć, tak zwane północny, południowy, wschodni, zachodni oraz wieczorny, ostatni z nich przyjął swoją nazwę od odbywających się w kamiennej komnacie narad wojennych, mających miejsce wczesnym wieczorem, kiedy to pora dnia wahała się pomiędzy popołudniem, a wieczorem. Właśnie na niej skupił swą uwagę mądrala, to tam jego poleceniem udało się wsparcie, czekające tylko na jego znak. Jeleń zrzucił na ziemię kulkę, tą samą co wcześniej, tym razem jednak jego plan...nie wypalił?? Nie przemyślanie planu nie było możliwe, a przynajmniej nie w jego wypadku...
-Uwaga! Chce nas przechytrzyć!-Usłyszał głos jednego z generałów.-Formacja ochronna natychmiast!!-Nie długo zajęło wojownikowi spostrzeżenie tej jednej, aczkolwiek zasadniczej różnicy pomiędzy poprzednim "zrzucie bomb", mianowicie tym razem dymne kulki miały także funkcję, oprócz uczucia duszności, dym zatruwał organizm wprowadzając do dróg oddechowych gęsty, żrący gaz. Trafnym spostrzeżeniem, które Shikamaru oczywiście zaobserwował już podczas gościny w wiosce, że mieszkańcy wioski słabo opanowali techniki powietrzne, a raczej skupili się na panowaniu nad ziemią. Ci nieliczni zaś shinobi, władający wiatrami, rozłożeni byli po całej jaskini, pracując na pełen etat przy wymianie powietrza w najbardziej odległych od świata zewnętrznego tunelach. Posiadając ten fant, łatwo było domyśleć się sposobu ich ochrony przed bronią znajdującą się w powietrzu. Najskuteczniejszą ich obroną było więc odseparowanie shinobich za pomocą grubych , kamiennych ścian. Jedynym ich minusem tego zabezpieczenia był brak kontaktu z światem zewnętrznym oraz zapach przesycony wilgocią powietrza.
Teraz nasi ninja mogliby spokojnie przejść nie ryzykując, no właśnie mogliBY, jednak dym nadal unosił się w powietrzu, a co więcej nawet się z nim mieszał, co z pewnością nie łagodziło jego działania, a jeszcze zwiększało ryzyko zatrucia. Właśnie przyszedł czas na "wsparcie" złożone  z pięknej kunoichi z Suny oraz pilnowanej przez nią staruszki. Ich, a może raczej Jej zadaniem, mam na myśli oczywiście ambasadorkę Suny, było ciche przegnanie powietrza z dala od nich tak by Kankuro i Shikamaru spokojnie mogli przejść. Pytanie brzmi jednak: Czy zrobiła to z chęcią? Jej kobieca duma stanowczo zaprzeczała temu co mówiło serce, a chciało ono być blisko tego głupiego, inteligentnego, wstrętnego, przystojnego i jakże leniwego członka klanu Nara. jednak co było silniejsze? Rozum czy serce? Póki co była zagubiona niczym mrówka w lodówce, ale zgodziła się...dla ratowania życia swojego brata... [(-_\\\  ]
Jednak tak jak to w życiu bywa, nie wszystko da się przewidzieć, a plany zawodzą nie wynikając z błędów stratega, a z braku lub fałszywych informacji. Jak się więc można było tego domyślić, shinobi nie przeskoczyli niezauważeni tuż obok wojowników niczym królik Bugs po marchewkę. Obie strony były na tyle silne by choć w pewnej części przewidzieć swoje ruchy.
Skały skruszały i rozsypały się na drobniejsze kawałki, które za pomocą chakry formowały się w małe stosy, skąd następnie były brane przez wrogich ninja i rzucane w przeciwników.
-Cholera...-Przeklął pod nosem Nara, cały jego plan legł w gruzach....Wiedział, że jak szybko czegoś nie wymyśli, to będzie już po nich, a co najgorsze będą go obwiniać za jego, niby "genialny" plan. "Kurwa...muszę obmyślić nową strategię, ale...mam za mało czasu...Dopóki czegoś nie wymyślę, nie mogę dać po sobie poznać, że tego nie przewidziałem..." A że nasz Inteligent był bardzo dobrym aktorem, o czym zaświadczyć może walka z Hidanem, szło mu to całkiem nieźle. Negatywną stroną jego kłamstwa było okłamanie towarzyszy, przecież nie może ich tak narażać, jednak z drugiej strony nie może okazać teraz swojej słabości...Temari pewnie znów nazwałaby go beksą, a Kankuro i Gaara nie wybaczyliby mu narażanie życia ich siostry...
Jednak coś w jego kłamstwie musiało go zdradzać, każdy człowiek ma odruch który zdradza jego prawdziwe zamiary, tak było i tym razem. Ten niewielki, charakterystyczny błysk w oku, zwykle niezauważalny.....Jeleń mógł jednak odetchnąć z ulgą, ponieważ zauważył owy błysk jego towarzysz, a nie przeciwnik. No Sabaku podszedł do niego i szepnął mu do ucha.
-Spokojnie, odpocznij chwilę, teraz ja zajmę się myśleniem.-Widać było że nie ma mu za złe zaistniałej sytuacji, rozumiał że błędy zawsze się zdarzają. Poza tym należy przypomnieć, że to właśnie Shika skazany został na głód w jaskiniach, a Kankuro miał aktualnie "świeży umysł" - dopiero niedawno znalazł się w tych przeklętych tunelach.
Temari przechwyciła i rozwiązała Haitō, a następnie nakazała siostrom ukrycie się w bezpiecznym miejscu, zakładając oczywiście, że takie istniało. Sama nie miała zamiaru czekać z boku i przyglądać się całej tej sytuacji, stanęła więc "na linii frontu" i wyciągnęła swój wachlarz... Shika tymczasem usiadł na chłodnej ziemi i z dłońmi złożonymi w charakterystycznym geście, obmyślał nową, tym razem skuteczną strategię. Jego myślą towarzyszyły brzęki stalowych narzędzi uderzanych o siebie, jęki starszych ludzi i głośne krzyki, które już same w sobie służyć mogły za broń. Mijały minuty, z każdą wojowników do pokonania było co raz mniej, proporcjonalnie do sił wojowników z Suny, a Nara wciąż myślał, tracąc czas tak jakby go nie zauważał. W pełnym skupieniu zajmował się swoim zadaniem by w końcu wymyślić idealne rozwiązanie...
Jego plan miał wielkie szansę na stuprocentową skuteczność, biorąc pod uwagę, że dzień w jaskimi był tak samo bezwietrzny jak co dzień...a dawało to więcej możliwości technicznych...Więc co takiego wymyślił wygłodniały jeleń??!!
Bez słowa wstał z posadzki i nie zważając na kierujących się w jego stronę ninja Wioski Ukrytej Jaskini przeszedł parę kroków do przodu po czym rozglądnął się, sprawdzając zabezpieczenie każdego z tunelów prowadzących do innych komnat. Ostatecznie zdecydował się podejść do groty wysuniętej najbardziej na wschód, przez chwilę zdawało się jakby chciał uciec z pola bitwy, jednak to nie byłoby w jego stylu...nie zostawiłby przyjaciół...a poza tym takie uciekanie byłoby zbyt kłopotliwe...
Chłopak nagle poczuł ukłucie w sercu i zgiął się wpół, nie spodziewał się...? A może jednak się spodziewał...
-Kan...kuro-Wziął głęboki oddech i ledwo słyszalnym tonem wyszeptał dowódcy ochrony Suny te słowa:-W grze nie chodzi o zbijanie pionków, trzeba przechytrzyć przeciwnika...
-Co masz na myśli?-Zapytał chłopaka.
-Kłopotliwe...-Westchnął przeciągle i na skraju totalnego wyczerpanie powiedział.-Spraw by poczuli się bezpiecznie, by mieli pewność swej wygranej, a następnie zaskocz ich...-Następnie wyszeptał najcichszym ze słyszalnych dla ludzi tonów parę słów i zamknął oczy...czy na zawsze??
-Nie możemy się tym przejmować, trzeba ocalić innych.-Zakomunikował siostrze i zostawił leżącego chłopaka na pastwę rozwścieczonych ludzi, którzy pewni zgonu bruneta udali się za rodzeństwem.
Nie przewidzieli tylko jednego, że ich przeciwnik był lepszym aktorem niż Johny Deep, czy polski Michał Żebrowski(tak, tak, ten drugi to ulubiony polski aktor Aki.-dop. aut.). Nadal się nie ruszał, dawał im wszystkim poczucie pewności, jednak jego cień już nie...Wymyślił całkiem nowy plan, wszystkie poprzednie udręki odeszły wraz z nadzieją na uratowanie wszystkich. Unieruchomił tylko tych z zewnątrz, tak by reszta nie miała możliwości szybkiego wydostania się. Aktorstwo jednak aktorstwem, ale skąd ten wcześniejszy ból?! Prawdą było, iż coś zaatakowało go, co? Nadal nie był tego pewny, całe szczęście działanie środka było krótkie i już po chwili znów czuł się jak zwykle. "Zaskoczyć wroga..." Cieniste macki dostały się do środka grupy i zaczęły oplatywać poszczególnych ludzi utrudniając jednocześnie przejście wszystkim innym. Ponieważ jednak chakra nie jest nieskończona, musiał się spieszyć by starczyło na wszystkich. Zaledwie kilka minut później wiele trupów spoczywało na chłodnej ziemi. Wyglądali,jakby wszyscy spali, wcześniejsze założenie pokonania ich bez walki graniczyło już z cudem. Czy można było to nazwać wojną? Całe oddziały ruszyły do ataku przeciw zaledwie pięciu osobom, ale jednocześnie atakowały one najważniejszych, zaraz po hokage przedstawicieli wioski.
Ruszył on więc w pogoń za swoimi towarzyszami jednocześnie sprawdzając teren dookoła. O dziwo nikogo nie było, a jeśli nikogo nie ma to znaczy, że coś się dzieje. (Shika!! Wiedz, że coś się dzieje!!-dop.aut.) Chwile później widział już zarys kilku postaci, którym walka sprawiała najwyraźniej duży problem. Gdy podbiegł bliżej potrafił rozróżnić postaci. Prócz Temari i Kankuro, do walki włączyły się także Haito oraz Kanashi, jedna walczyła kosą a druga długim mieczem. Postanowił więc nieco im pomóc i przytrzymywał ludzi by łatwiej było ich pokonać. Nie trwało to jednak zbytnio długo, gdyż już parę minut później mieszkańcy zorientowali się o co chodzi i bezpośrednio zaatakowali bruneta, który w wyniku tych zdarzeń musiał odłączyć się od grupy i rozpocząć samotną walkę.

***
Trójka ninja niebezpiecznie zbliżyła się do blondynki, szybki ruch wachlarza odepchnął ich na ścianę nieopodal niej. Niestety, nie spodobała im się ta delikatna sugestia mówiąca, że nie są w jej typie. Zgodnie postanowili więc, że najpierw zajmą się jej wielkim, żelaznym wachlarzem, a zadanie to nie było wcale takie proste. Musieli odciągnąć czymś jej uwagę, ale wydawało się, że dziewczyna ma oczy dookoła głowy i nic nie umknie jej czujnemu spojrzeniu. Po jakimś czasie, któryś z jej przeciwników poszedł po rozum do głowy i zawołał towarzyszy, razem naskoczyli na dziewczynę wraz ze swoimi klonami. Oczywiście odepchnęła kopie silnym podmuchem wiatru, ale nie spodziewała się, że za nimi czają się prawdziwi shinobi, którzy dokładnie zaplanowali swój ruch. Obrona blondynki była silna, ale nie niepokonana. Przyjaciele nie mogli jej pomóc, Kankuro używał wszystkich swoich marionetek, Kanashi i Haito walczyły otoczone przez jeszcze większą grupę, a Shikamaru sam miał już wielu przeciwników, więc po co mu więcej? Poza tym i tak pewnie by mu się nie chciało, w końcu ostatnim razem nieźle się pokłócili, dlaczego więc miałby ryzykować życiem dla takiej upierdliwej baby?! W końcu między nimi nie było teraz najlepiej, więc po co ma jej pomagać? Co on by z tego miał? Shinobi nie mają litości, więc nie byłby to żaden powód. Inne natomiast nie istniały. Otwarcie mogła przyznać, że to co było między nimi zniknęło, nie chciała tego. Chciała by wrócił, ale to właśnie ona była dla niego niedostępna. To właśnie ona nie potrafiła mu wybaczyć. Nawet gdyby teraz zmieniła swoje zdanie, on pewnie nie chciałby już jej przepraszać. Nić sympatii, która ich łączyła została przecięta przez pewną małą sprzeczkę. To niewiarygodne, jak takie małe gónwo może wszystko spieprzyć. Jedno było pewne: Sama nie da sobie rady. Było już za późno na unikanie ataków. Za długo trwało samo myślenie nad tym gdzie położyć swój następny krok tak, aby wyjść z tego cało. Wiedziała, że nie da sobie rady z obroną, musiała się przyznać przed samą sobą, że dała się zaskoczyć bandzie staruszków. Byli bardzo blisko niej, oczekiwała już tylko silnego uderzenia, które pozbawiłoby ją przytomności, albo nawet życia. W końcu jej organizm był osłabiony po walce, a do tego jeszcze jej skręcona kostka. Mogła normalnie chodzić, ale noga cały czas mocno bolała. Żaden cios jednak jej nie dosięgnął, potężne uderzenie nie nastąpiło. Nie wiedzieć czemu, niespodziewanie wykonała jakieś ruchy, nie panowała nad swoim ciałem. Czuła się jak marionetka w rękach Kankuro, tak jakby ktoś nią sterował. Z początku nie spodobało jej się to, iż nie ma władzy nad sobą, jednak już chwilę potem dotarło do niej, że gdyby nie to, teraz pewnie leżałaby już martwa na ziemi. Tylko jedna osoba potrafiła zawładnąć nad ludzkim ciałem i z łatwością je kontrolować. "Shikamaru... " Tylko dlaczego? Dlaczego on to zrobił? Czy ona jednak coś dla niego znaczyła? Czy może pomógł jej, bo są przyjaciółmi. Czy oni w ogóle są przyjaciółmi? Jeśli nie, to kim? Tyle pytań napływało jej do głowy, ale nie zastanawiała się nad odpowiedzią na nie. Bardziej interesowało ją teraz, co ona czuje do niego. Czy to miłość, przyjaźń, czy co? Czy ich związek był zupełnie bez sensu? Czy to było tylko krótkotrwałe zauroczenie nie wymagające większej uwagi, czy może coś więcej? Wiadomo, że w każdym związku zdarzają się kłótnie, tak więc czy oni też wyjdą z tego kryzysu i znów będą razem? Nastała chwila grobowej ciszy, wszystkie dźwięki ucichły, brzęk uderzających o siebie katan ucichł. Zaraz potem rozległ się ostry, przenikliwy jęk, a już sekundę później gdzieś niedaleko niej wytrysnął strumień krwi plamiąc wszystkich dookoła. Co chwila słychać było tu jęki umierających, ale ten odgłos wydawał jej się niepokojąco znajomy. Dodatkowo, towarzyszyła mu cisza, a zaraz potem rozległy się okrzyki radości wśród tłumu wrogich jej ninja. Cieniste objęcia oddały jej władzę nad ciałem, osuwając się i powracając do ich władcy. Wyskoczyła w górę, aby zobaczyć co się stało i zamarła w bezruchu, gdy ujrzała właśnie jego. Teraz leżał na zimnej, kamiennej posadzce, przebity gigantycznym shurikenem. Z jego ran krew leciała bardzo obficie, po chwili można było śmiało stwierdzić, że chłopak pływał w tej ciemnej, bordowej cieczy. Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła, ten widok sprawił, że poczuła ukłucie w sercu. Przez ułamek sekundy była całkowicie pewna, że kocha tego mężczyznę i że nie pozwoli mu umrzeć. Przez ułamek sekundy… Jednak szanse na wyleczenie jego głębokich ran już na pierwszy rzut oka wydawały się być niemożliwe. Mężczyzna ten, mówiąc szczerze, miał w brzuchu ogromnych rozmiarów dziurę, a jego organy ledwo trzymały się na swoim dawnym miejscu, stracił dużo krwi. Przedarła się przez kilka grup ludzi, stojących jej na przeszkodzie, skutecznie ich odpychając. Następnie przywaliła żelaznym wachlarzem tym, którzy stali najbliżej jego ciała. Uklękła przy brunecie i położyła sobie jego głowę na kolanach, przedtem delikatnie usuwając śmiercionośną broń z jego ciała. Był cały we krwi, zresztą ona także. Klęczała w kałuży z jego krwi, ciemnoczerwone, brudne od bordowej cieczy dłonie podtrzymywały jego bezwładne ciało. Było ciężkie, teraz to on nie miał nad nim władzy, w takim stanie nie potrafił się nawet podnieść. Cieszył się jednak, że ją widzi. Możliwe, że to ostatnie co zobaczy będąc na tym świecie. Nie okłamując nikogo, jego rany były zbyt głębokie, nawet sama Tsunade nie poradziłaby sobie z takim przypadkiem. Co innego jest zszyć skórę, a co innego ją stworzyć. W końcu nie miał on choćby jednej czwartej swojego ciała. Jakikolwiek medyk by mu teraz nie pomagał, miałby on bardzo trudne zadanie. Zadanie niemożliwe wręcz do wykonania.
-Shikamaru!- Krzyknęła, a łzy same napłynęły jej do oczu.
-Kagemane no jutsu zakończone sukcesem.-Odrzekł cicho, a jego kąciki ust uniosły się lekko w delikatnym uśmiechu.
-Nie! Proszę!- Ścisnęła jego dłonie, były całkiem zimne, brakowało mu już sił do życia. Nie chciała go stracić, nie mógł odejść. Kochała go, nie mógł jej zostawić. Tak, zrozumiała to, kochała go całym sercem. Chciała, by był przy niej na zawsze. To z nim chciała spędzić resztę życia, osoba którą kocha umierała na jej własnych oczach, a ona w tej sytuacji była bezsilna. Gotowa była zrobić wszystko, byleby tylko był z nią i nie opuścił, by ją kochał. By było tak, jak zaledwie kilka tygodni temu. Czemu to głupie życie nie da im spokoju? Życie-takie szare i bez barw. Nawet jeśli ma się kredki nie można go pokolorować bez *ostrzółki, która je naostrzy. Taką temperówką jest miłość, przyjaźń czy rodzina, tam zawsze znajdziesz wsparcie i pomoc. Nie ważne kim jesteś, czym się zajmujesz, czy jaki jest twój stan konta. Ślepą miłość nie obchodzi to jak wyglądasz, ważne, abyś był zawsze sobą i by ludzie pokochali cię takim jakim jesteś. A ona nie chciała być sama, to on był tą jedyną osobą, której mogła się zwierzyć, wyżalić. Nawet jej bracia nie wiedzieli o niej tyle co on, wiedział co ją cieszyło, a co zasmucało, co denerwowało, a co szokowało. Znał każdą jej tajemnice, oddała mu całe swoje serce. Nie mogła sobie wyobrazić tego, że może się obudzić, a jego już nie będzie. Nawet teraz, gdy są skłóceni, w głębi duszy cieszyli się, że co dzień rano mogą zobaczyć tę drugą osobę. „Proszę.. zostań przy mnie” Z jej oczu poleciał kolejny potok słonych łez. Poczuła delikatny ruch, wyswobodził się z jej uścisku i uniósł rękę w kierunku jej pobrudzonej krwią twarzy. Krew ta mieszała się z bezbarwnymi łzami, przez co ciecz pomalowała na czerwono prawie całe jej ciało. Chłopak pogładził ją po policzku ocierając pojedyncze krople łez, po czym jego dłoń bezwładnie opadła na jego umięśniony tors, powoli zamknął oczy. Chciał zapamiętać jej twarz, zapamiętać ją na wieki. Była piękna, nie ważne czy pobrudzona krwią. Ona natomiast miała nadzieję, że zemdlał, tylko zasnął i za chwilę się obudzi.-Wybacz mi.-Nikt jej nie odpowiedział, zupełna cisza. Nawet odgłosy walki nie były przez nią słyszalne, nie słyszała zbliżających się ninja, głosu swojego brata, nawet swojego szlochu i głosu rozpaczy, nic! "Dlaczego mnie uratowałeś?" Cały czas płakała, nie potrafiła się otrząsnąć, ona-kobieta, która nigdy nie płacze, teraz czuła się jak małe dziecko, któremu zdechła złota rybka. Chwilę potem w myślach usłyszała głos, jego głos "Nigdy nie pozwolę by ktoś cię skrzywdził." Spojrzała na jego twarz, delikatny uśmiech, taki jego charakterystyczny, leniwy, a zarazem wesoły uśmiech...
**************************************
*W zależności od miasta w Polsce na temperówkę mówi się różnie, w moim regionie potocznie mówimy ostrzółka, ale gdzie indziej mówią np. ostrzałka.
No, na dziś tyle^^
Notka na początku miała nosić tytuł śmierć, ale gdy zaczęłam ją poprawiać wpadłam na inny pomysł, mam szczerą nadzieję, że choć trochę się wam podobała, bo mnie ta końcówka tak, ale szczerze to nie wiem czy ten rozdział ma sens bo pisałam go po kawałku przez kilka tygodni i nie czytałam w całości bo nie miałam ochoty robić tego o wpół do 4 w nocy jak o szóstej trza wstać. Jednak obiecuję, że zrobię to niedługo i poprawię ewentualne błędy zarówno literówki jak i błędy w treści.
Kolejna notka będzie… tra ta ta ta: już jutro. Będzie to mega krótka notka o tym, jak Shikamaru patrzył ta to całe zajście i dokładniejszy opis tego, co czuł pomagając jej....
a potem? No właśnie, mogę powiedzieć tylko, że następny rozdział nosić będzie tytuł  "Poświęcenie" i w żadnym stopniu nie będzie poświęcony ShikaTema, za to skupię się na fabule.Jednak nie wiem kiedy to nastąpi, bo póki co jest koniec semestru, a potem drugi semestr, a ja muszę się uczyć.... Więc nie wiem jak będzie z blogiem.Póki co mogę tylko zapewnić, iż rozdziały co tydzień pojawiać się nie będą.
Chcę też was jeszcze poinformować, że historia „Misja w Kraju wapnia” kończyć się będzie wraz z rozdziałem 25.
Buziaki!! ;*
Aki

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. Czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu to było boskie. Prawie się popłakałam, a najsmutniejszy była końcówka. W czasie przerwy świątecznej weszłam w zakładkę "Rozdziały" i zobaczyłam rozdział pt. "Pogrzeb" i od razu co mi wpadło do głowy, że Shikamaru umrze ale łudziłam się że to nie prawda i mam nadzieje, że jakimś cudem on zmartwychwstanie!!!! O i oczywiście z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem szczęśliwa z tego, że ci się podobało ^^
      Zawsze umrzeć mogłaby Temari.... Jednak nie ma co gdybać!! Co będzie, to będzie, póki co nic nie jest pewne ;d (a przynajmniej nie dla czytelników ;p) W każdym razie rozdział o takim tytule z pewnością się pojawi i kto wie może będzie w nim więcej niż tylko 1 pogrzeb...
      Chyba będziesz musiała trochę poczekać, ale zrobię co w mojej mocy by rozdział pojawił się jeszcze w styczniu. (ewentualnie przed walentynkami...)
      Pozdrawiam (<- jak to dziwnie brzmi w moich ustach xd wolę pisać buziaki ;* )
      Aki

      Usuń
  3. Pierwszy raz to napiszę na Twoim blogu.
    Rozdział mi się nie podobał.
    I sama nie wiem czemu.
    Może napisany za prostym językiem?
    Może chodzi o fabułę?
    Nie wiem.
    Liczę, że następne mi się spodobają!
    Weny!
    PS. Wyczekuję rozdziału 'Pogrzeb' i końca misji w tym kraju.

    O! Ogólnie od kiedy zostali pojmani zaczęło mi się już nie podobać xddddd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział był na prawde cudowny, aż zachciało mi się płakać.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ma jak się pobeczeć przy czytaniu fikcji :) Notka świetnie napisana i wgl.

    OdpowiedzUsuń

Hejka!
A więc dotarłeś aż do samego dołu, masz moje gratulacje. ^^
W każdym bądź razie, teraz czeka cię najtrudniejsze zadanie. Widzisz może takie białe, prostokątne pole na dole?? Jeśli tak, to naciśnij tam. Teraz możesz wykazać się zdolnością pisania na klawiaturze i napisać co sądzisz o tym, co przeczytałeś. Na koniec naciśnij przycisk "Opublikuj" i to już cała filozofia.
Buziaki :*
Aki
PS. Spam proszę pisać w odpowiedniej zakładce o tytule "SPAM".