niedziela, 3 listopada 2013

16. Czcigodna Haitō.

Szli kawałek ciemnym, wąskim korytarzem, zaraz potem ich oczom ukazała się duża pusta przestrzeń z małym źródełkiem po środku.
-Prawda, że nie robi to dużego wrażenia? Nie tak jak kiedyś, jeszcze dwa miesiące temu, teraz stalibyśmy po kostki w wodzie. Dlatego prosimy was o pomoc, potrzebna nam woda, nie mamy pojęcia czemu wysycha. Szczegóły powie wam nasza przywódczyni.-Oboje skinęli głowami, staruszek zaprowadził ich jeszcze parę metrów na stronę północno-wschodnią i złożył ręce do pieczęci. Kamienne drzwi, jeśli można to tak nazwać, odsunęły się, a ze środka oślepił ich blask kolorowych świateł. Mimo to powolnym krokiem weszli w głąb pomieszczenia, jak się później okazało blask ten tworzyły górskie kryształy, a w szczególności fioletowe ametysty, których było najwięcej. Kamienie odbijały światło wchodzące przez małą szczelinę, co dawało naprawdę niesamowity efekt.
-Piękne.-Szepnęła dziewczyna. Skręcili paroma korytarzami, aż wreszcie dotarli do pozłacanych drzwi wysadzonych rubinami.
-W naszej jaskini mamy wiele kamieni szlachetnych.-Pochwalał wioskę Hokoto.-Nie chcielibyśmy się stąd wynosić, więc potrzebujemy pomocy.-Najwidoczniej posmutniał, bo spuścił głowę i przez chwilę stał w ciszy. Wyglądało to tak, jakby zasnął, chwilę potem jednak zorientował się, że ninja czekają na spotkanie z panią, więc ostrożnie zapukał kołatką.
-Wprowadź naszych gości Hokoto.-Odpowiedział głos zza drzwi, był to głos najwyraźniej starszej kobiety, ale brzmiał tak dostojnie i łagodnie, że nie można było tego z początku rozpoznać. Piękne, zdobione drzwi, mimo swojej wagi, łagodnie się otworzyły. Za  nimi znajdowała się wielka hala przypominająca nieco salę tronową z najpiękniejszych baśni, długi czerwony dywan ciągnął się od wejścia, aż do tronu, na którym siedziała "pani". Miała ona na sobie białe kimono, spod którego widać było kawałki zbroi. Jej ubiór był przewiązany krwistoczerwonym pasem, za który został wetknięty miecz. Czarne, długie włosy spływały jej po ramionach, a błękitne oczy kolorem przypominały szafir. Z tego opisu można by pomyśleć, że jest ona piękną, młodą kobietą i prawdą jest, że jest piękna, ale młoda to na pewno nie. Twarz kobiety była cała w zmarszczkach, zresztą nie tylko twarz. Jej ręce były już stare i zużyte pracą. Shikamaru wydawało się, że już gdzieś ją widział, tylko nie wiedział gdzie. Saisho (słowo to oznacza pierwsza, jako pierwsza władczyni Wioski Jaskini-dop. aut.) wstała z siedzenia i rozłożyła ręce w geście powitania, o mało co by się nie przewróciła, jednak szybko użyła miecza niczym laski.
-Witajcie przybysze z Suny i Konochy. Wybaczcie mi, że muszę się podpierać, ale jestem już strasznie stara.-Ostatnie zdanie powiedziała do nich tak, jak do dobrych przyjaciół.-Proszę przedstawcie się.
-Jestem Temari No Sabaku-ambasador z Wioski Ukrytego Piasku.-Przedstawiła się dziewczyna, nisko się kłaniając.
-Ja jestem Shikamaru Nara, Główny Strateg Wioski Ukrytej w Liściach-Zaprezentował się chłopak powtarzając ruch przyjaciółki.
-Miło mi was poznać, mówią na mnie Haitō i jak wiecie od swojej Hokage nasza wioska potrzebuje waszej pomocy. Jest to naprawdę stare miejsce i żyją tu prawie sami starsi ludzie, mimo to jak każdy, do życia potrzebujemy wody. Nasze źródło niegdyś było naprawdę duże i nigdy nie brakło w nim wody, jednak teraz przypomina ono bardziej małą sadzawkę. Jeśli nie uda wam się znaleźć przyczyny wysychania oraz nie będziecie w stanie zapobiec całkowitemu braku wody będziemy musieli przenieść się w poszukiwaniu nowego miejsca do życia.
W dzisiejszych czasach, nie jest to łatwe zadanie, a tutaj mamy wiele wspomnień i nie chcemy tego tak zostawić. Mogę dać wam tylu ludzi, ilu tylko zechcecie, ale proszę pomóżcie nam.
-Wystarczy nam tylko jedna osoba do pomocy.-Odpowiedział Shikamaru, nie zważając na wyraz twarzy jego towarzyszki.
-Dobrze więc, Hokoto, to mój najlepszy człowiek, na pewno z chęcią usłuży wam pomocą. Jeśli jednak potrzeba wam będzie więcej ludzi, mówcie śmiało. Ponieważ pewnie jesteście zmęczeni po długiej podróży, wasz przewodnik zaprowadzi was do pokoju.
-Jeśli czcigodna Haitō pozwoli, chcielibyśmy najpierw obejrzeć to źródło.-Tym razem głos zabrała blondynka.
-Oczywiście, tylko proszę nie pijcie tamtej wody, nie wpływa ona dobrze na zdrowie ludzi spoza wioski. Specjalnie dla was mamy napój sprowadzony zza granic naszego miasta.-Przestrzegła ich i znów usiadła na swoim miejscu. Goście zrozumieli, że to koniec ich spotkania, teraz obejrzą to miejsce, może uda im się odkryć tam jakąś wskazówkę, coś co pomoże im znaleźć rozwiązanie. W pewnym sensie ich zadanie składało się z trzech mniejszych, jako pierwsze było to znalezienie przyczyny wysychania wody, drugim wyzwaniem było zatrzymanie niepożądanej czynności i ostatnim: przywrócenie źródłu jego dawne rozmiary, a nie można tak po prostu wlać tam zwykłej wody, po którą i tak musieliby się udać poza bramy wioski. Shikamaru zastanawiała tylko jedna rzecz, no dobra, dwie rzeczy. Jakim sposobem ta woda, przez te wszystkie lata nie wyschła, skoro nie jest było typowe źródło tylko coś bardziej w typie stawu czy jeziorka. Chodzi tu o to, że nie miało ono miejsca z którego woda się wylewała, ale stała tam cały czas i na dodatek, ciągle życiodajny napój był stamtąd pobierany. To stanowiło dla niego taką samą zagadkę jak to, skąd zna wizerunek pani, a może do kogo jest ona tak podobna, że mógłby je pomylić. Zwykle tak w życiu jest, że kiedy się czegoś potrzebuje, to nie można tego znaleźć, tak było i tym razem. W głębi swojego umysłu wiedział kto to, ale teraz nie mógł sobie przypomnieć. Taka istotna informacja, która zawsze może się później przydać, najważniejsze jest, aby w porę odnaleźć rozwiązanie, zanim będzie za późno...

***
-Proszę, to tutaj.-Powiedział, gdy znów znaleźli się przy źródle. Wydawało się im, że ta sadzawka jest jeszcze mniejsza niż ostatnio. Musieli się spieszyć ze znalezieniem odpowiedzi.
-Hokoto, czy to miejsce ma jakąś swoją legendę?-Spytał Shikamaru, nawet jeśli w takiej opowieści jest tylko ziarnko prawdy, zawsze może się przydać.
-Nie, to nie jest legenda, ale pewna historia. Oparta na faktach, o niej mówiła Pani, gdy zakładała to miasto. Tylko nie wiem czy powinienem wam mówić, chciwość ludzka nie zna granic. Pani Haitō by się to nie spodobało. Wybaczcie mi dzieci, ale nie mogę wam nic powiedzieć.-Wzruszył ramionami i zaczął uważnie przypatrywać się czynnościom wykonywanym przez tę dwójkę. Wzięli oni parę próbek, sprawdzili temperaturę powietrza oraz cieczy. Na tę chwile nie mogli zrobić nic więcej, byli zbyt zmęczeni, aby dalej pracować. Staruszek zaczął więc prowadzić ich do pokoju. Gdy byli już niedaleko szepnął do bruneta.
-Dać wam pokój z dwoma... czy z jednym?
-C...Co?!-Tylko te słowa był w stanie z siebie wydusić. Nie spodziewał się takiego pytania po takim człowieku.
-Niech, zgadnę. To skomplikowane...- Odparł jeszcze ciszej niż poprzednio.
-Co?! Nie wiem o co panu chodzi...-Próbował się bronić, swoimi szeptami zwrócili na siebie uwagę kobiety idącej za nimi. Chwilę potem okazało się, że nie mogą przejść, dlaczego? Otóż na środku wąskiego korytarza, stał całkowicie rozłożony wachlarz, uniemożliwiający dalszą drogę.-Temari, nie wygłupiaj się.-Dziewczyna udała, że nie słyszała Nary.
-Czy nie wiedzą panowie, że nie ładnie jest szeptać w towarzystwie?!-brunet tylko cicho westchnął, jednak na tyle, że zdołała to usłyszeć. Miał zamiar coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mu.-Tak, wiem że jestem upierdliwa.-Przerzuciła oczami.-Masz może zamiar powiedzieć teraz coś równie mądrego?
-Na prawdę nie wiem za co jesteś taka zła, ja ci chyba nic nie zrobiłem.-Wzruszył ramionami.
-Nie zmieniaj tematu Nara, o tym porozmawiamy później. -Zaczynała się denerwować, jeśli tak można nazwać ten stan, w którym o mało co nie wybuchła niczym wulkan. Sytuację postanowił ratować Przewodnik.
-Młoda damo, pytałem go tylko o męskie sprawy, więc jeśli ustąpisz z drogi, będę was mógł zaprowadzić do pokoju, a tam możecie pogadać na osobności.-Dziewczyna speszyła się, dopiero teraz zdała sobie sprawę jaka z niej idiotka, robić afery bez powodu. Co za tupet! "Baka! Baka! Jaka ja głupia. Czasem mogłabym ugryźć się w język." Po chwili milczenia włożyła swój wachlarz z powrotem za pas i ruszyli dalej w całkowitej ciszy. -To są te drzwi, jedyny pokój który otwiera się bez specjalnej pieczęci.-Oznajmił Staruszek i odwrócił się w stronę wyjścia .-Jakbyście czegoś potrzebowali mieszkam dwa pokoje dalej.-Odchodził już w głąb korytarza, gdy szepnął ledwo dosłyszalnym tonem.-Niezłą sobie laskę znalazłeś Shikamaru Nara, z trudnym charakterem.-Na szczęście usłyszał to tylko brunet, bo gdyby tak nie było, nie wątpił, że jego towarzyszka pobiłaby tego biednego staruszka.
Ich pokój był dość duży, kamienne ściany i kamienna podłoga, właściwie to taka była cała ta wioska-zero okien, zero chmur. Nic tylko kamień i kryształ na zmianę. Pierwsze wrażenie było niesamowite, ale po jakimś czasie, co w ich przypadku wychodziło na piętnaście minut, zaczynał ten widok co najmniej denerwować przybyszy zza granicy. Przy jednej ze ścian stały dwa łóżka, było odwrócone w ten sposób, że można było patrzeć na siebie nawzajem, jednocześnie wygodnie leżąc na posłaniu. Na środku pomieszczenia stał niewysoki, długi stół. Oprócz tego mieli jeszcze dwie szafy z ciemnego drewna, nic więcej nie znajdowało się w wyposażeniu ich pokoju. Dziewczyna zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy, postanowiła, że nie wyłoży wszystkich. Liczyła na to, że szybko to skończą i wrócą do siebie. Mimo to, misja tylko z Shikamaru nie wydawała się być zła, a nawet można powiedzieć, że była im obu bardzo na rękę. Mogli być ze sobą nieco dłużej niż zwykle, co prawda głównie mieli pracować, ale czy w pracy nie można znaleźć czasu na odrobinę przyjemności?! Chłopak podszedł do dziewczyny i położył dłoń na jej ramieniu.
-Teraz mi powiesz, dlaczego przez ostatnie dni jesteś bez humoru?-Zapytał wymuszając na niej lekki uśmiech, zaraz potem spoważniała.
-Martwię się o Gaarę... Ostatnio dostaliśmy niepokojące raporty dotyczące nieznanej wioski, mam nadzieję, że szybko skończymy pracę. Nie chcę by coś mu się stało.-Odpowiedziała całkiem szczerze, co nieco zdziwiło bruneta.
-Raczej wątpię, żeby coś mu się stało. Jest jednym z najsilniejszych shinobi jakich znam. Nie bez powodu został Kazekage. Poza tym myślę, że to teraz on się martwi o ciebie i zastanawia się czemu był tak głupi by puścić nas samych na tę misję.-Jego wypowiedź sprawiła, że dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a on kontynuował.-A jeśli cię to pocieszy, to do nas też dotarły informacje o wiosce szykującej atak. Raczej nie mam się o co martwić, mamy dobrą strategię.-Pochwalił swoje dzieło, pełnym przekonania głosem.
-Niech zgadnę...-Udawała, że się zastanawia.-Pewnie dlatego wasza obrona jest taka świetna, bo to ty ją stworzyłeś geniuszu?-Odpowiedziała mu wyzywająco.
-A więc w końcu dostrzegłaś mój potencjał?
-W każdym można coś dostrzec...  najczęściej są to wady...-Powiedziała ostrożnie, nie chciała przeginać.
-To miała być jakaś aluzja?-Uniósł jedną brew, wszystko traktowali jak zabawę. Tak, jakby dwójka małych dzieci kłóciła się jaki smak cukierka jest lepszy: truskawka czy jabłko.
-Nie dałeś mi skończyć.-Powiedziała poważnym tonem, ale widząc minę towarzysza rozluźniła się.-Jak już mówiłam najczęściej widzimy czyjeś wady, ale... są takie momenty w życiu, gdzie są pewne osoby. Osoby, które wiele dla nas znaczą, osoby które kochamy bezgranicznie. Wiadomo bywają kłótnie, spory i rozejmy, jednak są też chwile, w których nie czujemy nic prócz wielkiego szczęścia. Wtedy ta druga osoba, nie ma żadnych wad.-Widać było, że Shikamaru uważnie jej słuchał, nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy coś takiego z jej ust. Przez chwilę panowała błoga cisza, oboje nie wiedzieli co mają teraz powiedzieć. Nie chcieli przypadkiem czegoś zepsuć, jeśli więc nie słowa, to jak wyrazić swoje uczucia? Oboje znali odpowiedź na to pytanie, pierwszy ruch należał do chłopaka. Jedną ręką chwycił jej podbródek, a drugą zaczął głaskać jej policzek, lekko uniósł głowę dziewczyny i dotknął wargami jej ust. Ona przysunęła się do niego, po czym zarzuciła ręce na jego kark przybliżając się jeszcze bardziej. Zatapiała się w jego pocałunkach pełnych namiętności i szczerości, chłopak zszedł niżej obdarowując licznymi pocałunkami jej szyję i znów powracając wyżej, oderwali się od siebie na chwilę, blondynka wykorzystała ten moment i zdjęła mu kamizelkę, która ograniczała ich ruchy. On znów zbliżył się do niej i delikatnie musnął jej górną wargę, odwzajemniała wszystkie jego pocałunki, oboje czuli podekscytowanie, niespodziewanie usłyszeli pukanie do drzwi. Jak oparzeni odskoczyli od siebie i powrócili do swoich dawnych czynności. Do pokoju wszedł Hokoto.
-Mam nadzieję, że wam nie przeszkodziłem.-Powiedział i uśmiechnął się w sposób w jaki zwykle uśmiecha się Sai. -Zapomniałem by zostawić wam te napoje.-Pomachał szklanymi butelkami wypełnionymi bezbarwną cieczą.
-Ależ skąd, nie przeszkadzasz.-Zaprzeczyli jednocześnie, ale we własnych myślach obrzucali staruszka najgorszymi z obelg.
-Domyślam się także, że macie ochotę na kolację więc zapraszam do jadalni, posiłek już czeka.-Zauważył ich niechętny wzrok, nie odpuścił tylko szeroko się uśmiechnął.-Rozpakujecie się później, możecie to zrobić nawet jutro. Potem pójdziecie spać, łazienki są na zewnątrz, osobno damskie i męskie.-Odpowiedział na nieme pytanie, ci jednak nie zareagowali.-Patrząc na was, naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno wam w niczym nie przeszkodziłem.-Rozejrzał się po pokoju, wpatrywał się teraz w jeden punkt na podłodze, a mianowicie na leżącą tam kamizelkę Jounina z Wioski Liścia. Często tak miał, że po prostu się zawieszał, tak, jakby zasnął... Zastanawiało go co ona tam robi (Kamizelka rzecz jasna-dop. aut.), czy przeszkodził im w tym, czy może chłopak jest po prostu bałaganiarzem? Zastanawiał się nad tym dłuższą chwilę, jak to mają starsi ludzie w zwyczaju. Z rozmyślań wybudziło go potrząsanie, najpierw lekkie, potem coraz mocniejsze.
-Hokoto, nic ci nie jest?-Zapytała troskliwym tonem przedstawicielka Suny.
-Nie, czasem tak mam. Po prostu zawieszam się na chwilę gdy zaczynam o czymś rozmyślać.-Odpowiedział a beztroski uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Można wiedzieć o czym tak rozmyślałeś.-Usłyszał głos chłopaka znajdującego się za nim. Gdy starszy mężczyzna obrócił się, zobaczył że młodzieniec znów ma na sobie zieloną kamizelkę ze znakiem klanu Uzumakich na plecach.
-O was dzieci! O was!-Powiedział bardzo zadowolony, sam nie wiedział dlaczego, ale nie mógł powstrzymać napadu śmiechu. Parę minut później opamiętał się.-No to chodźmy już lepiej.-Powiedział i wyszedł przed pomieszczenie na prawo.
*******************************
Muszę się przyznać, że trochę męczyłam się z tym rozdziałem.
Jakoś nie potrafiłam wymyślić rozmowy z Haito. I tak sobie myślę, że przydałoby się poprawić ten i następne rozdziały bo pisłam je w wakacje, a od tego czasu styl pisania nieco mi się zmienił, ale mam za dużego lenia ;D
Mimo to liczę, że opiszecie swoje wrażenia w komentarzach.
Następny rozdział wstawię jak zwykle za tydzień, a jego tytuł brzmi:
"Genialny plan Shikamaru!"
Trzymajcie się!!
Aki

3 komentarze:

  1. TE. ROZDZIAŁY. SĄ. ZA. KRÓTKIE.
    BORZE, PISZE JE DWA LUB TRZY RAZY DŁUŻSZE, ALBO DODAWAJ DWA NA TYDZIEŃ, BO ZWARIUJĘ.
    SERIO.
    DZIĘKUJĘ. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Padam na twarz przed Twoim geniuszem pisania ^o^

    OdpowiedzUsuń

Hejka!
A więc dotarłeś aż do samego dołu, masz moje gratulacje. ^^
W każdym bądź razie, teraz czeka cię najtrudniejsze zadanie. Widzisz może takie białe, prostokątne pole na dole?? Jeśli tak, to naciśnij tam. Teraz możesz wykazać się zdolnością pisania na klawiaturze i napisać co sądzisz o tym, co przeczytałeś. Na koniec naciśnij przycisk "Opublikuj" i to już cała filozofia.
Buziaki :*
Aki
PS. Spam proszę pisać w odpowiedniej zakładce o tytule "SPAM".