-Od kiedy ci nędzni ludzie tak wiele dla ciebie znaczą?! Nienawidziłeś ich, pamiętasz? Cóż za okropną krzywdę ci wyrządzili, a teraz im pomagasz... czy naprawdę zapomniałeś? Nienawidzili, traktowali jak broń, nic niewartą rzecz, pomiatano tobą, twój własny ojciec się ciebie wyrzekł... tyle wycierpiałeś a nadal z nimi trzymasz...- Matsuri aż świerzbiło by wypaść i sprzeciwić się demonowi. Chciała powiedzieć jak dobry jest Gaara, zgodnie z prawdą orzec, że teraz wszyscy go kochają, bo Gaara wcale nie jest straszny... Wiedziała jednak, że nie może zdradzić swojej kryjówki, że Gaara musi sam odpowiedzieć, pokazać siłę swojej woli.
-To przeszłość. - Odrzekł spokojnie Kazekage. - Daleka przeszłość. - Spojrzał Shukaku prosto w oczy. - Ani ja, ani mieszkańcy Suny. Nie jesteśmy już tacy ja wcześniej. Ludzie się zmieniają.
-Jak szlachetnie rycerzyku. -Zadrwiła bestia. - Tylko czy ty nie jesteś ninją? Zapomniałeś do czego was stworzono? Ninja mają zabijać z zimną krwią, w tym świecie nie ma miejsca dla rozczulonych chłopców takich jak ty. - Żyłka na skroni Gaary zaczęła intensywnie pulsować, zacisnął zęby i słuchał co bestia miała do powiedzenia. - Spałem bardzo długo, teraz jestem strasznie głodny. -Mruknął swoim grubym głosem. - Oddaj mi swoją wioskę to zjem cię tu i teraz, nie będziesz musiał patrzeć w jakich męczarniach zginą wszyscy ludzie, których tak kochasz.
-Nigdy ich nie dostaniesz! - Odwarknął Gaara.
-Nie powstrzymasz mnie, ani ty, ani nikt inny. Jestem silniejszy, jestem potęgą. Jestem początkiem i końcem, Alfą i Omegą. - Chwycił Gaarę w swoje wielkie łapska i cisnął nim o ziemię. Chłopak z trudem podniósł się, wypluł piasek z ust, był on czerwony od krwi.
-Możesz próbować, ale nie zniszczysz Suny. Nawet jeśli zrównasz z ziemią wszystkie budynki, Wioska Piasku przetrwa. Suna to historia, Suna to ludzie, a ludzi nie tak łatwo jest pokonać. Będą chronić to co kochają za wszelką cenę.
-Czy ludzie mogą równać się ze mną?! Zmiażdżę ich wszystkich z łatwością. Zresztą sami wystawią mi się jak na talerzu gdy dowiedzą się, że ich Kazekage, w którego wszyscy rzekomo tak wierzyli uciekł obawiając się o własne życie. - Zaśmiał się ponownie Shukaku.
-Nie uwierzą ci! - Wrzasnął Gaara. - Przeceniasz ich.
-Ty za to chyba zbytnio pokładasz w nich nadzieję. To tylko ludzie, tchórze, dla których liczy się tylko ich własne dobro. Szybko przekonają się, że jesteś taki sam, uciekną... -Zaryczał biju. - ci co zdołają... - Dodał po chwili rozbawiony własną wypowiedzią.
-Przypominam ci, że ze mną jeszcze się nie rozprawiłeś! Jakim prawem sądzisz, że dasz sobie radę z setkami żołnierzy?! - Gaara głęboko wierzył w swoich ludzi, wierzył że nie opuszczą ojczyzny, że razem dadzą radę... a nawet jeśli coś nie wyjdzie... że przetrwają, a następnie odbudują wspaniałą wioskę.
-Wolałbym zjeść cię na podwieczorek, byłbyś idealnym zwieńczeniem mojej uczty. Jednak jesteś jedynym, skończysz więc jako przystawka.
***
Tsunade siedziała w swoim gabinecie wykończona masą pracy. Głównie papierkowa robota - nic ciekawego. Stan Shikamaru znacznie się poprawił, postanowiła więc wypisać go już ze szpitala. Z jednym zastrzeżeniem - żadnego większego wysiłku fizycznego przez najbliższe tygodnie. Wypełniał potrzebne dokumenty i już miała wyjść na obchód po szpitalu gdy do gabinetu wbiegła Shizune. Wyglądała na przestraszoną. Wymachiwała ręką, w której dzierżyła czerwoną kopertę. Był to zły znak, w czerwonych kopertach od zawsze przekazywało się złe wiadomości. NIEBEZPIECZEŃSTWO. Papier miał się odznaczać, obok takiego listu nie można było przejść obojętnie. List nie miał nadawcy, ale Tsunade nie musiała nawet czytać treści by domyślić się kto wysłał informację. Tuż przed opuszczeniem namiotu dowódców Gaara wysłał sokoła do Konohy. Forma listu została brutalnie zignorowana, bardziej przypominało to informację.
To Shukaku.
Demon powrócił,
postaramy się go zniszczyć,
jeśli jednak nie wrócimy
postaramy się go zniszczyć,
jeśli jednak nie wrócimy
zaopiekuj się moimi ludźmi
i razem unicestwijcie bestię.
-Rozumiem. - Rzekł Naruto i oddalił się. Stojąc przy drzwiach odwrócił się i dodał na odchodnym. - Pomogę moim przyjaciołom.
Tsunade na nowo zatopiła się w swojej pracy, nie mogła jednak skupić na czymś uwagi dłużej niż na pięć sekund. Jej myśli co chwila wędrowały do Suny. Pomyśleć, że tak krótko cieszyli się pokojem. Czy szykuje się wojna? Czy biju na wolności stanie się realnym zagrożeniem również dla Konohy? Wiele niepokojących scenariuszy układało się w jej głowie. Żaden nie był jednak dobry. Do tej pory nikt nie był w stanie zabić ogoniastej bestii. Jak Gaara chce to osiągnąć i czy to w ogóle możliwe? Jedyną znaną opcją jest zapieczętowanie demona, nie jest to co prawda śmierć, ale znacznie uspokoiłoby to bestię. Nie znalazłby się jednak śmiałek, który zgłosiłby się do tego zadania. Jedynie ktoś tak głupi jak Naruto byłby zdolny do takiego poświęcenia, a niewielu jest takich ludzi na świecie. Piąta była jednocześnie pewna, że Gaara chcąc chronić wioskę, bez wahania zrobiłby to ofiarując bestii swoje ciało, ale nie było opcji by to przeżył. Jednak co to takiego, dla kogoś jak on? Umrzeć za wioskę, dla dobra wszystkich. Jeden w zamian za tysiące, rachunek wydawał się być bardzo prosty...
***
Ebizou myślał intensywnie nad rozwiązaniem zaistniałego problemu, a problem ten, co musiał z przykrością stwierdzić, był całkiem spory. Gaara właśnie szedł ku wielkiej bestii a z jego gurdy wyłaniał się piasek. Błękitne oczy kazekage z wściekłością wpatrywały się w przeciwnika.
- Myślisz, że pokonasz mnie moją własną bronią?! - Wyśmiał go Shukaku. - Jesteś naiwny.
- To ty jesteś zbyt pewny siebie. - Odpowiedział gniewnie, a jednak z charakterystycznym dla siebie spokojem. Piasek uformował się na kształt liny, która okrążała Gaarę kilkukrotnie tak, by w razie ataku szybko mógł przechwycić uderzenie. Biju czekał na ruch chłopaka, który nastąpił zaledwie chwilę później. Rudowłosy ułożył kilka pieczęci, a następnie pociski z twardego niczym diament, zbitego piasku chmarą ruszyły na jednoogoniastego, nie musiał się on jednak zbytnio wysilać by się ochronić. Wystarczyło, że osłonił się swoją masywną łapą, a wszystkie co do jednej piaskowej kuli wbiły się w jego skórę niczym igły w poduszkę na szpilki i chwilę potem rozsypały się w drobny mak.
-Ostrzegałem cię. - Mruknął stwór i wycelował w Gaarę swoją pięścią. Gdyby kazekage nie uniknął ciosu najpewniej nie byłoby co po nim zbierać, z tak niewyobrażalną siłą uderzył Shukaku. Cały piasek na pustyni podniósł się i przez chwilę pozostał w powietrzu, co umiejętnie wykorzystał rudowłosy. Zaczął obracać tumanami piasku wokół głowy potwora ograniczając mu widoczność, co jakiś czas drobiny piasku wpadały ogoniastemu do oczu, nie zrobiło to na nim jednak wielkiego wrażenia. Sam Gaara uzmysłowił sobie dopiero teraz, że nie ma pojęcia jak walczyć z taką bestią, co powinien zrobić... Zgrywał pewnego siebie, ale w rzeczywistości nie wymyślił jeszcze żadnego sensownego ruchu. Szala zwycięstwa była przechylona na stronę Shukaku. Był on ponad dziesięć razy większy i również tyle razy lepszy w władaniu piaskiem. Owszem, Gaara nie był w tym najgorszy, opanował tę umiejętność do granic ludzkiej perfekcji, ale tym razem nie przyszło mu się zmierzyć z człowiekiem.
-Sabaku kyuu - Powiedział Gaara i ułożył potrzebne pieczęci. Technika otuliła stwora piaskiem, by następnie zwiększyć ucisk. W efekcie tego łapy potwora odcięły się od reszty ciała. Jeszcze trochę... pomyślał kazekage i w dalszym ciągu zacieśniał piaskowy uścisk. Biju nie pozostawał jednak bezczynny, wyszarpywał się z objęć ninjutsu, aż w końcu Gaara z wyczerpania musiał odpuścić, a Shukaku przyłączył swoje ramiona do tułowia.
-Mówiłem ci, że twoje próby są daremne. - Rzekł szyderczo Biju, a kazekage już szykował odpowiedź, gdy nagle głos zabrał Ebizou, który do tej pory tylko przypatrywał się potyczce.
-On ma rację Gaara. - Mimo iż chłopak dobrze o tym wiedział, coś nie pozwalało mu się zgodzić z tym stwierdzeniem. Nie chciał przyjąć do wiadomości opcji, że ludność Wioski Piasku, nie... że mieszkańcy wszystkich sojuszniczych państw są zagrożeni i kompletnie nic nie mogą z tym zrobić. - Ale jest jeden sposób. - Dodał po chwili Ebizou. - Wymaga jednak poświęcenia.
-Zrobię wszystko, dobrze o tym wiesz. - Odparł Gaara, bestia siedziała cicho, sama domyślała się co starzec ma na myśli, jednak intrygowało ją czy kazekage rzeczywiście aż tak kocha swój kraj.
-Właśnie dlatego tak z tym zwlekałem. - Powiedział Ebizou. - Nie może tego zrobić nikt prócz Ciebie. W całej Wiosce Piasku masz największe pokłady chakry poza tym... - Ty już to przeżyłeś chciał powiedzieć to na głos jednak nie musiał, Gaara dobrze wiedział o co chodzi. - Zabrałem to ze sobą na wypadek, gdyby nie było innego sposobu. - Oznajmił wyciągając z plecaka grube zwoje bandaży. - By mieć stuprocentową pewność, że się uda musimy użyć innej pieczęci niż te, z którymi spotkałeś się do tej pory. - Zrobił kilkusekundową przerwę na oddech, miał już swoje lata i nawet mówienie kosztowało go sporo wysiłku. - Pewne jest jednak, że umrzesz. Czy nadal chcesz to zrobić? - Zapytał Ebizou, Gaara jednak bez wahania skinął głową.
-Zaczynaj. - Rozkazał, a następnie użył jutsu, z ziemi wyrosło kilkaset słupów utwardzonego piasku tworząc coś na wzór klatki wokół Shukaku, tak by nie mógł on przerwać procesu pieczętowania. Kazekage włożył w to tyle wysiłku, że bestia nie mogła się uwolnić, przynajmniej przez najbliższy czas.
-Obiecuję, że wszyscy dowiedzą się o twoim poświęceniu. - Gaara bał się, tylko głupcy nie boją się w takich sytuacjach, ta przysięga jednak nieco go uspokoiła. Ludzie, wszyscy, będą bezpieczni, a on jako ich przywódca musi dbać o ich dobro. Za chwilę spełni się jako kazekage, ta myśl go odprężała.
Ebizou począł już rozwijać bandaże gdy nagle zza skały wyłoniła się postać drobnej nastolatki.
***
Shikamaru wyszedł ze szpitala
***-Nie! - Wykrzyknęła, a łzy powoli zaczęły spływać jej po policzku. - Sam mówiłeś mi kiedyś, że ludzkie życie jest najważniejsze. - powiedziała łamiącym głosem, słone krople rozpaczy co chwila wpadały jej do ust.
-Właśnie je chronię. - Odrzekł Gaara. - Szybciej. - Ponaglił starca.
-Tracisz je! - Odpowiedziała dławiąc się łzami.- Ja... tracę ciebie! - Jej już mocno podpuchnięte oczy stały się jeszcze bardziej czerwone, błagalnym wzrokiem prosiła Gaarę o zmianę decyzji.
-To jedyny sposób by was ochronić. - Odparł kazekage, starał się zachować powagę i spokój, jednak widok zapłakanej ukochanej znacznie mu to utrudniał.
Shukaku zaczął ryczeć, bez wątpliwości było to słychać w samej Sunie. Bestia starała się uwolnić z więzienia, daremnie. Na pewno nie zamierzała znów zasypiać w długi sen, teraz, gdy była tak głodna i tak bliska upragnionego posiłku. Starzec zbliżył się do Gaary z bandażami, jednak gdy podszedł wystarczająco blisko oznajmił.
-Jestem już na to za stary. Panienko, pozwolisz? - Przywołał do siebie dziewczynę. Choć bardzo chciała przekonać Gaarę, że zawsze jest jakieś inne wyjście, wiedziała że nic już nie wskóra. Bez słowa więc zaczęła wykonywać wskazówki Ebizou. Gaara usiadł w siadzie skrzyżnym, a dziewczyna powoli owijała go kawałkami materiału. Chłopak cały czas uważnie jej się przyglądał chciał zapamiętać ją dokładnie. Gdy kazekage w znacznym stopniu zaczął przypominać mumię przyszła pora na bandażowanie głowy. Zaczęła od oczu. Zanim jednak zostały zakryte, z jednego z nich wypłynęła duża łza. Gaara już nigdy później nie miał zobaczyć otaczającego świata. Za chwilę nie miało już być żadnego Gaary. Ta myśl automatycznie wzbudziła kolejną falę łez, nie wypowiedziała jednak żadnego słowa. Łkając zakryła mu również uszy, odkryte pozostawiając jedynie nos i usta.
-Kocham cię. -Wyszeptał jeszcze cicho, a ona otuliła go po raz ostatni swoimi ciepłymi dłońmi. Teraz jeszcze bardziej nie chciała go stracić...
Nagle zaświtała jej w głowie pewna myśl. Ebizou mówił coś o niezwykle wielkich pokładach Chakry Gaary, czy to znaczyło że potrzebował jej do zapieczętowania ogoniastej bestii? No oczywiście, że tak... głupie pytanie... pomyślała, a następnie doszła do wniosku, że może jeśli doda do bandaży nieco własnej chakry, to zostanie mu jeszcze wystarczająco by przeżyć, a potem zajmą się nim najlepsi medycy i przywrócą Gaarę na nogi. W tamtym momencie plan wydawał się jej świetny..
Ebizou napisał na papierze jakieś nieznane dziewczynie, starożytne kanji i nakazał przyczepić je na bandaż na czole, w ten sposób jego oczy przykryte były podwójnie - przez bandaż i przez kartkę. To był ten moment, przyłożyła kawałek papieru do czoła czerwonowłosego, jednocześnie poprzez kartkę przesyłając trochę własnej chakry. Kartka nie potrzebowała umocowania, sama trzymała się na właściwym miejscu.
-Nadszedł czas. - Powiedział Ebizou. - Lepiej się odsuń.
*************************
Nawet nie chciało mi się sprawdzać, nie przeczytałam, nic...
Nic nie napisałam od dawna choć mam na to ochotę od dłuższego czasu.
Jest pomysł, ale weny brak.
Niech Rukh będzie z wami!
Akiś